Zamknij

KWADRANS Z JANKIELEM - POWIAT MOGILEŃSKI Z INNEJ STRONY (odcinek 12)

17:51, 27.02.2020 Radzym Jankiewicz Aktualizacja: 17:53, 27.02.2020
Skomentuj


„Kwadrans z Jankielem” jest to cykl wywiadów z osobami reprezentującymi przeróżne dziedziny życia, podejmujące różne inicjatywy kulturalne lub działające społecznie na terenie powiatu mogileńskiego. Poznajmy bliżej nasz region z innej strony i wspierajmy lokalne inicjatywy.

Dzisiejszym gościem jest Kinga Gąska, debiutująca mogileńska autorka. Na co dzień pracuje jako nauczycielka i redaktorka. Jej książkowy debiut „Miłość aż po rozwód” już jest określany jako „debiut roku” (ONA CZYTA).

Chciałbym się spytać jak wyglądał moment, w którym się dowiedziałaś, że Miłość aż po rozwód zostanie wydana? 

Normalnie. To był kolejny dzień wypełniony różnymi sprawami. Po prostu musiałam dopisać jeszcze jeden projekt do mojej dość obszernej listy zadań. Znalazł się w rubryce „załatwione” oraz „dopiero się zacznie” jednocześnie.

Co było najtrudniejsze w całym procesie wydawniczym – czy było coś co spędzało Tobie sen z powiek? Czy jednak wszystko poszło bezproblemowo?

Zredagowałam ponad osiemdziesiąt powieści, w związku z tym wiem, jak wygląda proces wydawniczy. To dla mnie naturalne etapy pracy nad książką, w które są zaangażowani różni ludzie. Podstawą powodzenia jest po prostu dobra komunikacja całego zespołu. I dystans. Przede wszystkim do siebie. W drugiej kolejności do innych. A w trzeciej do życia. Dystans może ocalić nas wszystkich, a czasami tak trudno na niego się zdobyć.

Chciałbym Ciebie spytać, czy jest możliwość pokrótce opowiedzieć o historii zawartej w książce?

To nowatorski typ powieści. Na próżno szukać w nim tradycyjnych rozdziałów czy części. Nazywam ją instapowieścią. Czytelnik podczas lektury ma czuć się tak, jakby przeglądał profil na Instagramie – tylko zamiast oglądać zdjęcia oznaczone hasztagami, czyta historie, które kryją się za iluzorycznymi obrazkami. Bo czy życie naprawdę wygląda tak jak to udostępniane przez nas w mediach społecznościowych? To opowieść o granicach, które sami sobie wyznaczamy i potem nieustannie przekraczamy. To historie pokazujące, jak łatwo można dać się wpędzić w poczucie winy. I o tym, że nikt nie jest idealny. A tak po prostu? To trzy krótkie opowiastki, trochę smutku, parę łez i pewna dawka optymizmu. Książka przedstawia losy trzech kobiet: młodej, ambitnej bizneswoman, starszej bibliotekarki i instamamy z dyplomem czeladnika fryzjerstwa w szufladzie. Łączy je jeden mężczyzna. Ale nie to jest najważniejsze. Każda z nich przeżywa rozpad swojego związku i staje w obliczu złowieszczego słowa na „r”, często podawanego jako główny powód niechęci do zawierania małżeństwa. Trafiają na różnych mężczyzn, ale z żadnym z nich nie da się żyć. Bawię się w tej historii stereotypami, językiem. Szufladkuję ludzi i pokazuję, że mimo wszystko nijak nie pasują do ram, w które próbowano je wtłoczyć. Bo nic nie jest takie, jak z pozoru mogłoby się wydawać.

Od kiedy wiedziałaś, że chcesz pisać?

Odkąd umiem (śmiech) Pierwszą „książkę” napisałam, gdy miałam osiem lat. Została opublikowana jakiś czas później, w odcinkach na łamach lokalnej prasy. Potem były prace literackie, konkursy i własne powieści. Propozycje wydania też były, choć może nie tak szumne jak wspominany przez Ciebie „debiut roku”. Świadomie z tego zrezygnowałam i po prostu od pewnego momentu przestałam się swoją pisaniną z kimkolwiek dzielić. Na wszystko musi przyjść odpowiednia chwila. Czy nastała teraz? Nie wiem, zobaczymy.

Może to trochę pośpieszne pytanie, ale czy będą kolejne książki? Masz już pomysły, a może już piszesz?

Oczywiście. Mam gotowe teksty, mam rozgrzebane historie, mam rozpisane pomysły i pewien plan. Tylko czasu trochę mi brakuje. Doba bywa zdecydowanie za krótka, a różne spawy zbyt absorbujące.

Jesteś autorka debiutująca i na pewno musisz mierzyć się z krytyką – nie da się wszystkim dogodzić. Niepokoisz się negatywnymi recenzjami?

Jestem hermeneutką. Dla mnie każdorazowe spotkanie z tekstem jest unikatowe. Przy ponownej lekturze możemy dostrzec inne rzeczy, a co za tym idzie, inaczej zinterpretować, czyli zrozumieć powieść. W związku z tym każdy ma prawo oceniać ją w właściwy dla siebie i danego momentu sposób, czyli prosto mówiąc: jak chce. Napisałam książkę na dwóch poziomach: można czytać ją dosłownie, ale można dostrzec ironię. Co zrobi z tym czytelnik, to jest już jego wybór. Boję się tylko niezrozumienia. Ale na to też nic poradzić nie można.

Co najbardziej kochasz w swojej książce?

Bez przesady. Nie jestem megalomanem.

Nie muszę pytać, czy kochasz książki, ale zdradzisz, czy jakieś zainspirowały Cię do napisania Miłość aż po rozwód? Albo, co było inspiracją?

Inspiruje mnie życie. Ludzkie historie, smutki, paradoksy. I chwile szczęścia.

Czym się zajmujesz na co dzień obok pisania?

Uczę, głównie języka polskiego, redaguję powieści, czyli pomagam różnym autorom dopracować ich dzieła, zanim pójdą do składu, korekty i druku. I robię jeszcze kilka innych rzeczy, które są dla mnie ważne.

I na koniec, pół żartem, pół serio… ONA CZYTA promuje Twoją książkę, jako "Najlepszy debiut tego roku!" .  Czy nie boisz się, że od tego wszystkiego trochę uderzy Ci sodówka do głowy? Jak się przed tym bronisz?

To miłe, że powieść ma taką rekomendację. Sodówka i ja? Przecież to są co najmniej antonimy. Nie ma takiej obawy. Wie o tym każdy, kto choć trochę mnie zna.

Wszystkich zainteresowanych debiutancką książką Kingi zapraszamy na stronę: LINK

Więcej wywiadów na Facebooku - @kwadranszjankielem

(Radzym Jankiewicz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%